CYTATY ZE SPEKTAKLI

Gdyby w Sèvres pod Paryżem chciano umieścić wzorzec „życia do dupy”, moje nadawałoby się doskonale.

(„Głusi jak pień” rok 1993)

Nadeszły ciężkie czasy dla idiotów. Ledwie człowiek ujawni, że choć trochę jest kretynem, a zaraz robią z niego posła, ministra lub wicepremiera.

(„Głusi jak pień” rok 1993)

Ludzkość nie potrafi odpowiedzieć na żadne z podstawowych pytań: Kim jesteśmy? Jaka jest struktura bytu? Co stanowi istotę naszej egzystencji? Jak leczyć kaca???

(„Trzy zdania o umieraniu” rok 1994)

Bóg nie istnieje! Gdyby Bóg istniał, już dawno znaleźliby go paparazzi.

(„Ca-sting” rok 2002)

Byliśmy sobie tacy bliscy! Potrafiłabym z zamkniętymi oczami pośród stu koszul obcych mężczyzn, odnaleźć parę jego skarpet!

(„Wszyscyśmy z jednego szynela” rok 1997)

Wuj Stiepan nigdy się nie uśmiechał. No, chyba, że akurat złamał komuś rękę.

(„Pieśni z szynela” rok 1998)

Tak często próbowałem się wieszać, iż w końcu uwierzyłem, że to mój zawód.

(„Głusi jak pień” rok 1993)

Urodziłem się jako wcześniak. Matka była do tego stopnia zaskoczona, że spóźniła się na poród.

(„Głusi jak pień” rok 1993)

Z naukowego punktu widzenia organizm ludzki w 70% złożony jest z wody. A zatem Raskolnikow zarąbał sobie po prostu kilkadziesiąt litrów wody. Taki hydroeksperyment.

(„Wszyscyśmy z jednego szynela” rok 1997)

Fiokła Iwanowna – kobieta tak zapobiegliwa, że już za życia wyprawiła własny pogrzeb, stwierdziwszy, że po śmierci nie będzie miała do tego głowy.

(„Pieśni z szynela” rok 1998)

Małżeństwo mnie nie kręci. To nie moje klimaty. Zresztą mam uraz do sakramentów. Od czasu chrztu, kiedy to moja matka chrzestna nagle chwyciła mnie za becik i z okrzykiem: „Płyń po morzach i oceanach!” – rozbiła mi butelkę szampana na głowie.

(„Ca-sting” rok 2002)

Był raczej samotnym człowiekiem. Znalazł jednak sposób na swą samotność. Otóż wieczorami udawał się do pobliskiej knajpy, zajmował stolik na osiem osób, a następnie tak prędko przesiadał się z miejsca na miejsce, iż w końcu był przekonany, że to kolacja w gronie przyjaciół.

(„Trzy zdania o umieraniu” rok 1994)

Kartki z wakacji:
4 czerwca – Bezludna wyspa – tylko pewien rybak i ja.
10 czerwca – Kończy nam się żywność. Jemy liście palm.
14 czerwca – Kończą nam się liście. Jemy palmy.
20 czerwca – Kończą nam się palmy. Jem, co zostało.
2 lipca – Kończy mi się rybak. Jem własną nogę.
12 lipca – Nie mam już nogi. Drugiej też nie mam. Prawdę powiedziawszy, niewiele mam…

Zastanawiam się, czy nie wracać do domu.

(„Trzy zdania o umieraniu” rok 1994)

Rodzice?! Gdy miałem dwanaście lat, ojciec w pijackim szale rozbił pogrzebacz na głowie mojej matki. To był mój ulubiony pogrzebacz!!!

(„Trzy zdania o umieraniu” rok 1994)

Rzecz dzieje się w łazience:
– Ciągle tylko twarze i twarze – ziewa lustro.
– Ciągle tylko włosy i włosy – ziewa grzebień.
– Ciągle tylko ręce i ręce – ziewa umywalka.
A na to sedes:
– Nie ma co, nudaaaaaaa…

(„Pop-show” rok 1995)

Kupiec Anton Antonycz powiesił się, by – jak sam powiedział – wreszcie zaczęło się coś dziać.

(„Pieśni z szynela” rok 1998)

Urodziłem się w czepku. Ale nie byłem szczęśliwy.
W czepku było nas siedmioro.

(„Wszyscyśmy z jednego szynela” rok 1997)

Od całych wieków Żydzi po świecie z nakrytą głową chodzą i różne rzeczy do nakrywania tej głowy im służą… O, proszę – lisiura cadyka Elchana. O, nie – nie jest to zwykła lisiura! Bo też i reb Elchan to nie był zwykły cadyk, ale cadyk… niezwykły! Cadyk cudotwórca! Jego specjalnością było uzdrawianie śmiertelnie chorych. Przez długie lata pod dom cadyka przybywały niezliczone tłumy potrzebujących. On ich uzdrawiał, a oni wprawdzie umierali, ale w o wiele, o wiele lepszym zdrowiu…

(„Aj waj! czyli historie z cynamonem” rok 2005)

Jankielowy kapelusz. Aj, jaj – kapelusz jak się patrzy!
A sam Jankiel – to kupiec był. Sklep z butami prowadził,
a w tym sklepie zatrudniał subiekta. No i pewnego razu kupiec Jankiel wchodzi do sklepu, rozgląda się, a subiekta nie ma. „Jak to? – myśli sobie. – Sklep otwarty, towar na półkach,
a gdzie subiekt?” Coś go tknęło! Pobiegł do domu – otwiera zamek, wskakuje na schody, staje w drzwiach sypialni i co widzi?! Subiekt leży w jego własnym łóżku, z jego własną żoną i … szkoda gadać! „Aha! – zawołał Jankiel – To tam sklep otwarty, towar na półkach, a pan tu w moim własnym łóżku, z moją własną żoną!?… Nie! Nie daruję!!!”

I rzeczywiście – ponieważ w takich sprawach kupiec Jankiel nie znał litości, więc mimo rozpaczliwych błagań żony – potrącił subiektowi z pensji!!!

(„Aj waj! czyli historie z cynamonem” rok 2005)

Jako lojalny mieszkaniec naszej kamienicy donoszę, że niejaki Judel Zylbersztajn zajmujący lokal nr. 7 zachowuje się po prostu skandalicznie. Po pierwsze odbywa on w swoim mieszkaniu seksualne orgie! I to w pojedynkę!!! Po drugie – robi jeszcze wiele innych rzeczy, ale niestety nic o nich nie wiem – ponieważ bezczelnie zatkał dziurkę od klucza! Jednak muszą to być czyny straszliwe, gdyż w przeciwnym razie nie pisałbym przecież tego doniesienia…

(„Aj waj! czyli historie z cynamonem” rok 2005)

Kochany pamiętniku! Wczoraj odwiedził nas wuj Elkan razem z ciocią Fejgełe. Było bardzo wesoło. Całe popołudnie spędziliśmy przy stole. Śpiewaliśmy, opowiadaliśmy sobie różne historyjki oraz jedliśmy rosół z kury. Wszyscy bawili się doskonale… no, może oprócz kury.

(„Aj waj! czyli historie z cynamonem” rok 2005)

To nie ja na ciebie krzyczę, Ajzyk, to krzyczy na ciebie trzy i pół tysiąca lat judaizmu!!! … Twój dziadek – Chajkel zawsze powtarzał: „Żyd to tradycja!”, a ty chcesz tę naszą tradycję podeptać?! Przecież gdyby dziadek żył, toby… toby się w grobie przewrócił.

(„Aj waj! czyli historie z cynamonem” rok 2005)

Rebe, ty się mnie pytasz, co ja sądzę na temat naszego małżeństwa? Więc ja ci powiem, co ja sądzę. Ja sądzę, że w porównaniu do naszego małżeństwa, niewola babilońska – to były wczasy w sanatorium.

(„Aj waj! czyli historie z cynamonem” rok 2005)

W małżeństwie najważniejsza jest harmonia. Na przykład ja i moja żona – świetnie się uzupełniamy. Ja jestem wykształcony, oczytany i rozsądny, a żona… a żona to docenia.

(„DOŚĆ!… dobry wyrób kabaretopodobny” rok 2009)

Głowa do góry! Uśmiechnijcie się! Wszystko się kiedyś ułoży!… Dwa metry pod ziemią…

(„DOŚĆ!… dobry wyrób kabaretopodobny” rok 2009)

Ech, te kobiety! Człowiek się zakochuje i jest święcie przekonany, że właśnie złapał pana Boga za nogi, a tu wcześniej czy później okazuje się, że te nogi kończą się kopytami…

(„DOŚĆ!… dobry wyrób kabaretopodobny” rok 2009)

Pall male, Camele, Marlboro, Elemy, Carmeny – wszystkie je miałem!

(„DOŚĆ!… dobry wyrób kabaretopodobny” rok 2009)

A teraz – uwaga panowie! – nasz kącik złamanych serc i moje porady:

Jeśli właśnie rzuciła cię kobieta po 5 latach związku, w dodatku za pomocą SMS-a o treści: „Spadaj, frajerze!” – pod żadnym pozorem nie rozpamiętuj wspólnych wakacji, nie przeglądaj starych zdjęć, nie słuchaj waszej muzyki, nie chodź w miejsca, które lubiliście, broń Boże nie zakładaj jej stringów!… Jeśli wydaje ci się, że nie możesz bez niej żyć, pomyśl tylko, ilu facetów na świecie bez niej żyje i dają sobie jakoś radę…

(„DOŚĆ!… dobry wyrób kabaretopodobny” rok 2009)

Mówię ci, szwagier, połowa aktorów to pedały… a druga połowa to ich partnerzy.

(„DOŚĆ!… dobry wyrób kabaretopodobny” rok 2009)

Trwa strajk policjantów. Policjanci zagrozili, że nie będą pilnować porządku na ulicach dopóty, dopóki nie będzie tam bezpiecznie.

(„DOŚĆ!… dobry wyrób kabaretopodobny” rok 2009)

I nic nie zostało! Huty, banki, fabryki – wszystko rozkradli! Niemieckie, żydowskie i amerykańskie złodzieje! A co to – ja się pytam – to już nie mamy swoich, polskich złodziei?!

(„DOŚĆ!… dobry wyrób kabaretopodobny” rok 2009)

      A tak w ogóle to mnie wkurza, że Polacy muszą jeździć do Rajchu, Niemcowi ogórki zbierać. Ja to bym chciał, żeby sprawiedliwie było, po ludzku – żeby to Niemiec przy polskich ogórkach zapieprzał!

(„Jeszcze nie pora nam spać” rok 2012)

 

     Stefan – mój najlepszy kumpel! Zawsze możemy na siebie liczyć! Czasem on mi samochód naprawi, to znowu ja od niego pieniądze pożyczę – i tak pomagamy sobie nawzajem…

(„Jeszcze nie pora nam spać” rok 2012)

 

  Prowadzę własny biznes. Handlujemy opałem. Węgiel, drewno, brykiet – wszystkie rodzaje opału. Firma nazywa się „Giordano Bruno”.

(„Jeszcze nie pora nam spać” rok 2012)

 

     Oj, tak, proszę państwa, samotność jest koszmarem. Nie ma nic gorszego od samotności… No, może jedynie obecność drugiej osoby…

(„Jeszcze nie pora nam spać” rok 2012)

 

         Ja jestem profesjonalista – wszystko reżyseruję. Reklamy, seriale… O, niedawno kręciłem taki filmik: „Wielka bitwa”. Gatunek historyczno-erotyczny. Zatrudniłem dwie młode aktorki – rodzone siostry. I te siostry grały u mnie dwa nagie miecze pod Grunwaldem. Grunwald zagrałem osobiście.

(„Jeszcze nie pora nam spać” rok 2012)

 

      Bo ja – wbrew pozorom – wrażliwy jestem. Przyznam się, panu, szczerze, że już nie mogę oglądać w telewizji tych obrazków z Afryki. Te głodujące dzieci, ta nędza… Trzeba wreszcie coś z tym zrobić!… O, na przykład powinny być takie dekodery, żeby oni wszyscy wyglądali w telewizorach na najedzonych i uśmiechniętych! 

    („Jeszcze nie pora nam spać” rok 2012)

 

     Ja też jestem przeciwnikiem aborcji i tej, no… eutanazji. Ale natomiast jestem wielkim zwolennikiem zabójstwa na zlecenie.

(„Jeszcze nie pora nam spać” rok 2012)

 

    Życie to nie są imieniny u cioci, gdzie orzechowy torcik popijamy śliwkowym kompotem. Życie to impreza u Waldka, gdzie  żrącą wódę zagryzamy kwaszonym ogórkiem!

   („Jeszcze nie pora nam spać” rok 2012)

 

  Jeśli chodzi o śmierć, to ja mam raczej skromne oczekiwania. Nie wierzę w jakąś tam pięciogwiazdkową wieczność all inclusive. Zadowoli mnie zwykła półwieczność, z dwoma posiłkami  i przyzwoitą ofertą kulturalną… choćby nawet i bez striptizu…

(„Jeszcze nie pora nam spać” rok 2012)